Zbliża
się sezon jesienny. Dla wielu rodziców kojarzy się z katarem,
gorączką, antybiotykoterapią i całą resztą akcesoriów grypowo
– przeziębieniowych. Jedni mówią – „ to normalne, każde
dziecko przez to przechodzi”, inni straszą - „ zobaczysz jak
Twoje dziecko pójdzie do przedszkola”, inni się litują –
„wyrośnie z tego” a jeszcze inni współodczuwają „ u nas też
antybiotyk”. Jakby na to nie patrzeć, choroba, rzecz straszna i
niepożądana, szczególnie gdy zdarza się kilka razy w miesiącu.
Plusem jest to, że dzięki chorobie ćwiczymy nasz układ
odpornościowy. Jednak tych treningów nie należy mylić z
uciszaniem układu odpornościowego w postaci zbijania stanu
podgorączkowego lekami, stosowaniem antybiotyków na choroby
wirusowe, nadużywaniem antybiotyków i z wieloma innymi grzeszkami,
które pomału, ale skutecznie rujnują nasz system odpornościowy.
Biorąc
pod uwagę liczne doniesienia naukowe, publikacje, badania mamy dwa
wyjścia. Albo się poddać i dać za wygrane infekcjom, godzić się
na kolejną antybiotykoterapię, która niszczy nie tylko
chorobotwórcze bakterie, ale też te pożyteczne, przez co osłabia
odporność i zwiększa podatność na kolejne. Albo, ta opcja
zdecydowanie bardziej mi się podoba, przyjrzeć się temu, co jemy.
Znacie to
powiedzenie? „ Jesteś tym co jesz?” To prawda! Jedzenie ma
ogromny wpływ na zdrowie. Już za czasów Hipokratesa pożywienie
było lekarstwem. Tradycyjna medycyna chińska dzieli pożywienie na
smaki ( słodki, gorzki, kwaśny, słony, ostry ), ale oprócz tego
zwraca uwagę na właściwości termiczne pożywienia. Żywność
możemy sklasyfikować jako: gorącą, ciepłą, neutralną, chłodną,
zimną. Zgodnie z cyklicznością pór roku, w zależności od stanu
organizmu, potrzebujemy pożywienia o różnych właściwościach
termicznych, np. latem – więcej chłodnych, zimą – więcej
ciepłych potraw. Robimy to zupełnie instynktownie, dopóki ufamy
intuicji i nasz organizm nie jest zbyt zanieczyszczony.
Dbając o
sezonowość, świadomie wybierając składniki wzmacniamy swój
organizm. Zbyt duża ilość zimnego termicznie
pożywienia w okresie jesienno - zimowym, na początku tworzenia się
stanu chorobowego, jest przyczyną wzdęć i kolek. Jeśli
odpowiednio wcześnie nie zmodyfikujemy diety, możemy spowodować
wytworzenie się śluzu w organizmie. Śluz
powoduje zastoje energetyczne oraz upośledza funkcjonowanie układu
odpornościowego, a co za tym idzie – zwiększa podatność na
infekcje, osłabia śledzionę, która w młodym organizmie jest
jednym z najsłabszych organów. Nadmiar śluzu,
wilgoci w śledzionie, powoduje zaburzenia nie tylko w układzie
pokarmowym, ale i w górnych i dolnych drogach oddechowych. Długo
zalegający zimny śluz przekształca się w gorący śluz, który
jest doskonałą pożywką dla bakterii chorobotwórczych. Warto,
zamiast kuracji antybiotykowych w przypadku choroby, zniwelować
przyczyny. Antybiotyk zniszczy bakterie, ale nie zniszczy przyczyny,
a tym samym grozi nam błędne koło w postaci kuracji
antybiotykowych, niszczenia flory bakteryjnej, osłabiania dodatkowo
układu immunologicznego, który i tak jest osłabiony przez śluz.
Przyczyną
powstania śluzu jest zbyt mała ilość ciepłych posiłków lub ich
brak, nadmierne spożywanie zimnych termicznie produktów, spożywanie
pokarmów zawierających nadmiar skrobi i białka.
Warto diametralnie zmniejszyć lub wykluczyć podaż takich produktów
jak krowie mleko, słodycze, rafinowane i przetworzone produkty,
potrawy z białej mąki, owoce cytrusowe.
- Mleko krowie zawiera kazeinę, której człowiek nie trawi. Zalega ona w organizmie, tworząc guzy w różnych częściach ciała, kamienie w nerkach, śluz, jest niestrawialne.
- Słodycze zakwaszają organizm, wychładzają go, nie mając żadnych wartości odżywczych. Maluch jest chwilowo pobudzony dawką glukozy, ale jest niedożywiony, wychłodzony, ma kwaśne pH. Stąd już bardzo blisko do nadmiernej produkcji śluzu i infekcji.
- Kolejnym niebezpiecznym produktem są cytrusy. Wbrew powszechnym opiniom o dużej zawartości wit. C, która wzmacnia naszą odporność, ich wychładzające właściwości biorą górę. W okresie jesienno-zimowym cytrusy są sprowadzane z półkuli, gdzie teraz zagościło lato. Natura wie co robi – tam służą one orzeźwieniu, nawilżeniu organizmu. Są zbierane jako niedojrzałe, dojrzewają w długiej podróży bez słońca na naszą półkulę. Nam w okresie jesienno-zimowym nie jest to potrzebne, wręcz przeciwnie! Zaufajmy naturze i sezonowości, cieszmy się z tego co daje nam nasz region.
Jesienią i zimą
skupmy się na rozgrzewających przyprawach, takich jak imbir,
kardamon, cynamon, na kaszach, szczególnie jaglanej (jest
zasadotwórcza i bezglutenowa), zupach, daniach jednogarnkowych,
orzechach, fasoli, warzywach takich jak: marchew, buraki, ziemniaki,
kapusta. Są to produkty neutralne, wprowadzające
równowagę w organizmie. Zrezygnujmy z mleka
krowiego, jogurtów, bananów, pomarańczy, batoników i ciasteczek,
produktów z białej mąki, aby zapobiec powstawaniu infekcji, aby
nasze dzieci mogły cieszyć się urokami nadchodzącej jesieni
brodząc w liściach. Spacery, niezależnie od pogody, są też
dobrym sposobem na ćwiczenie układu odpornościowego. Dbajmy o
siebie na co dzień :)