piątek, 12 grudnia 2014

Jestem.....moje tu i teraz

Jestem, jestem nadal tu jestem. Choć czasem mniej niż bardziej. Jestem gdzieś pomiędzy poranną mocną kawą, niewypowiedzianym lękiem, nieukojonym płaczem, siłą lwicy, czasem gdzieś razem z tą myszą pod miotłą, nieprzespaną nocą. Gdzieś dalej niż byłam, gdzieś bliżej niż chciałabym być.
Wszystko zaczęło się od braku uśmiechu. Zwyczajnie przestała się do mnie uśmiechać, Jej oczka gdzieś błądziły, nie było Jej ze mną, była gdzieś indziej, w swoim słodkim świecie. Potem była lawina: dużo piła, dużo siusiała, nie miała sił, dużo spała, karetka no i diagnoza : cukrzyca typu 1.
Ja wiem, że to nie koniec świata, ale wtedy świat nam się zawalił, nam rodzicom, a Sarula odżyła...taki paradoks. Była kroplówka, intensywne odwracanie spustoszenia w organizmie, wychwycone przed śpiączką. No i pompa insulinowa, która towarzyszy nam do dzisiaj. Nie chcę pielęgnować negatywnych doświadczeń, by nie dawać im siły, bo tej siły potrzebuję na działanie, dlatego pobyt w szpitalu przemilczę.
Jest dobrze. Potrafimy zaobserwować niedocukrzenia i hiperglikemię. Jesteśmy w miarę ustabilizowani z poziomem glikemii. Znam kaloryczność większości produktów jakie je Sara, potrafię ważyć posiłki oczami. Schodzimy z dawek insuliny, z czego się najbardziej cieszę.Ta moja radość i siła bywa labilna, ale uczę się pokory i wytrwałości.
Na dziś:
  1. Dziękuję lekarzom za uratowanie życia mojemu dziecku, ale nie godzę się na hodowanie sobie pacjenta do końca życia.
  2. Dziękuję Bogu za postawienie na mojej drodze PRAWDZIWYCH lekarzy i terapeutów.
  3. Mam przyjaciół.
  4. Chyba siebie lubię, swoją wątrobę na pewno, bo pozwalam sobie na płacz.
  5. Zrobię wszystko dla mojego dziecka.
  6. NIC nie dzieje się bez przyczyny.
  7. Mniej rozpamiętuję, więcej działam.
  8. Mogę nie spać od dwóch lat ( wcześniej Sarunia nie przesypiała nocy, teraz śpi jak suseł, ja wstaję max co 2 godz. na pomiar glikemii, albo nie umiem zasnąć i uciszyć myśli.
  9. Czytam, mnóstwo czytam, wertuję, studiuję badania, doświadczenia, szukam, błądzę, znajduję.
  10. Jestem bardziej otwarta.
  11. Nie ma chorób nieuleczalnych, NIE MA i ja to WIEM a nie myślę, że nie ma!

czwartek, 13 listopada 2014

Jeden dzień z życia tyskiej matki polki



„Mamo, mamusiu, papa, do pokoiczku, wstań, odź (chodź)!” Przez maleńką chwilę przez głowę przelatują wyrzuty, czy musiałam wieczorem, a właściwie w nocy tak długo siedzieć... Otwieram prawe oko, widzę wyspanego Skarba, w pełni gotowego na spotkanie z nowym, pełnym wyzwań dniem. Lewe oko nie chce wydobyć się z objęć Morfeusza. „Mamusiu!, mamooooo adanko (śniadanko), odź (chodź), tu tam!” Dłużej nie trzeba mnie namawiać. Czas na poranną gimnastykę, czyli przeprawę przez salonowy plac zabaw, wstawienie prania.
  • „Kochanie, co zjesz na śniadanko?”
  • „ aglankę z morelkami, daktylkami i rzeszkami” ( jaglankę z morelkami, daktylami i orzeszkami )
Zabieram się do gotowania. Poranek to jedna z niewielu chwil, kiedy Córeczka lubi samodzielne zabawy, wita się z zabawkami, układa, przekłada...jednym słowem armagedon. Ale mam chwilę by zrobić śniadanie i wstawić zupę. Lubimy zupy, szybko się robią, są pożywne, ciepłe, gotuję je raz na dwa dni. Córeczka ma szansę wykazać się znajomością nazw przypraw, warzyw które z chęcią podaje, myje i przygląda się gdy je kroję. Zwracam uwagę na to co ląduje w naszych brzuszkach, dlatego cieszę się, że w Tychach coraz więcej jest eko miejsc z niedzielną eko giełdą na czele. Zaopatrujemy się tam w świeże warzywa, zioła, soki.
Po wspólnym śniadaniu czas na sporty zręcznościowe, czyli procedurę przygotowawczą na spacer. Pielucha, ubranie, ogarnięcie siebie, spakowanie drugiego śniadania, woda do torebki, wózek, pełne brzuszki, foremki do piasku...możemy wychodzić. Azymut – plac zabaw, najlepszy sposób by dobodźcować moją małą odkrywczynię. Dzięki szerokiej gamie placów zabaw, dostosowanych dla najmłodszych możemy zdobywać różne, spotykać się z różnymi dziećmi, rodzicami, dziadkami a nawet skorzystać z darmowego Wi Fi w razie potrzeby. Dziś idziemy odwiedzić gąskę. Po czułym przywitaniu z ptakiem okupujemy huśtawki, potem zjeżdżalnie, piaskownicę. Córeczka dzielnie przesypuje piasek z foremki do foremki, angażując mnie w budowanie wieży, zamku i robienie babek, w których niszczeniu jest mistrzem! Spotkaliśmy się ze znajomą mamą i córeczką . Dziewczyny postanowiły zbudować razem coś na kształt kopca kreta, pięknego kopca kreta, oczywiście. Spotykamy się czasem na placu zabaw, ale systematycznie widzimy się na tyskim basenie. Nasze pociechy od pierwszych miesięcy swojego życia chodzą na zajęcia, specjalnie zorganizowane dla najmłodszych. Pod okiem instruktora stawiają swoje pierwsze kroki w wodnym świecie.
Dziewczyny wyglądają na zmęczone, to najlepszy czas na wózek i na ruszenie w miasto, by pozałatwiać codzienne sprawy. Codziennie jest kilka. Dziś idziemy zapisać się na angielski. Pierwsze lata życia to doskonały moment by zacząć naukę, naukę w formie zabawy, by osłuchać się z obcym językiem, akcentem. W Tychach jest taka możliwość! Po drodze wstępujemy na drobne codzienne zakupy. Usprawiedliwiona tym, że Córeczka szybko rośnie, wstępuję też do kilku sklepów Second Hand. Dla matek to naprawdę raj. Jest dużo sklepów oferujących używaną, niepowtarzalną ( co ważne ), wypraną kilkaset razy odzież, a więc pozbawioną już jakichkolwiek sztucznych dodatków ( co ważniejsze ) odzież. To nie tylko oszczędność, ale i okazja znalezienia perełek za dosłownie kilka złotych.
Pogoda się psuje, wygląda na to, że nie zdążmy wrócić do domu przed deszczem. Idziemy na przystanek, szybki sms na podany numer na przystanku, aby sprawdzić gdzie aktualnie jest autobus pożądanej linii. Nie zdążyłyśmy kupić biletu, skasujemy przez komórkę. Dzięki dostępnej aplikacji nie musimy kupować w kiosku, wystarczy kupić bilet sms-em. Udało się zdążyłyśmy przed deszczem.
Po przedpołudniowych eskapadach pora na dopieszczenie brzuszków i drzemkę. Przed nami druga połowa dnia i kolejne wyzwania. Jest w czym wybierać. Dziś postawiłyśmy na grotę solną. W Tychach jest kilka tego typu miejsc. Taki morski klimat w środku miasta. Są dostosowane dla rodzin z dziećmi, oferują atrakcyjne zabawki, dzięki czemu dzieci bez większych przeszkód wytrzymują seans. Jutro planujemy klub malucha. W Tychach są miejsca, gdzie mniej więcej raz w tygodniu spotykają się w jednej grupie dzieciaki w podobnym wieku, by ze sobą przebywać, razem się bawić, przez co rozwijać się nie tyko ruchowo, ale i emocjonalnie. Nie szukając długo znalazłam oferty zajęć plastycznych, muzycznych, tanecznych, rytmicznych. Poprzez ukierunkowaną zabawę dzieciaki fantastycznie się rozwijają, uczą się zabawy w grupie, rozwijają się społecznie, to świetna alternatywa dla tych, którzy nie korzystają ze żłobków.
Popołudnie rozpoczęło się słonecznie, postanowiliśmy wykorzystać to na przejażdżkę rowerową. W naszym mieście, dzięki licznym trasom rowerowym, przejażdżka to przyjemność. Zdecydowaliśmy się na Paprocany. Po deszczu, zapach lasu jest cudowny, a Córeczka lubi tamtejsze atrakcje. Wracamy do domu wieczorem, przygotowujemy wspólną kolację, Córeczka opowiada o przeżyciach dzisiejszego dnia.
Po kąpieli czas na zabawy wyciszające, czytamy, oglądamy książki, układamy klocki, rysujemy, kolorujemy. Zbliża się godzina „0” . Gdy Córeczka zasypia, budzę się ja. Czas na porządki, prasowanie które od momentu zajścia w ciążę stało się lubianym zajęciem ( o zgrozo! ). Początkowo rozczulały mnie wielkości i zapach ubranek, potem z każdym rozprasowanym zagnieceniem czułam jak i ja się prostuje, odpoczywam, wyciszam, to jest mój czas na przemyślenia, planowanie kolejnego dnia, życia rodzinnego. Córeczka obraca się na drugi bok, a ja mam czas pisanie kolejnego posta na prowadzonego przeze mnie bloga, na zaspokajanie potrzeb kreacji, kreacji rękodzieł jak i kreacji siebie poprzez rozwój, czytanie.Przypomniałam sobie, że jeszcze muszę podlać kwiatki, przygotować soję, bo planuję zrobić rano z niej mleko....zaraz, zaraz, ja NIC nie muszę! Ja CHCĘ!! Zaskoczona swoim odkryciem, uśmiecham się do samej siebie, popijając herbatę z czystka odczytuję naTYCHmiastowy sms, gdzie widnieje informacja o spektaklu w Teatrze Małym....Kochanie mamy już jakieś plany na piątkowy wieczór?

sobota, 13 września 2014

Czas infekcji

Zbliża się sezon jesienny. Dla wielu rodziców kojarzy się z katarem, gorączką, antybiotykoterapią i całą resztą akcesoriów grypowo – przeziębieniowych. Jedni mówią – „ to normalne, każde dziecko przez to przechodzi”, inni straszą - „ zobaczysz jak Twoje dziecko pójdzie do przedszkola”, inni się litują – „wyrośnie z tego” a jeszcze inni współodczuwają „ u nas też antybiotyk”. Jakby na to nie patrzeć, choroba, rzecz straszna i niepożądana, szczególnie gdy zdarza się kilka razy w miesiącu. Plusem jest to, że dzięki chorobie ćwiczymy nasz układ odpornościowy. Jednak tych treningów nie należy mylić z uciszaniem układu odpornościowego w postaci zbijania stanu podgorączkowego lekami, stosowaniem antybiotyków na choroby wirusowe, nadużywaniem antybiotyków i z wieloma innymi grzeszkami, które pomału, ale skutecznie rujnują nasz system odpornościowy.
Biorąc pod uwagę liczne doniesienia naukowe, publikacje, badania mamy dwa wyjścia. Albo się poddać i dać za wygrane infekcjom, godzić się na kolejną antybiotykoterapię, która niszczy nie tylko chorobotwórcze bakterie, ale też te pożyteczne, przez co osłabia odporność i zwiększa podatność na kolejne. Albo, ta opcja zdecydowanie bardziej mi się podoba, przyjrzeć się temu, co jemy.
Znacie to powiedzenie? „ Jesteś tym co jesz?” To prawda! Jedzenie ma ogromny wpływ na zdrowie. Już za czasów Hipokratesa pożywienie było lekarstwem. Tradycyjna medycyna chińska dzieli pożywienie na smaki ( słodki, gorzki, kwaśny, słony, ostry ), ale oprócz tego zwraca uwagę na właściwości termiczne pożywienia. Żywność możemy sklasyfikować jako: gorącą, ciepłą, neutralną, chłodną, zimną. Zgodnie z cyklicznością pór roku, w zależności od stanu organizmu, potrzebujemy pożywienia o różnych właściwościach termicznych, np. latem – więcej chłodnych, zimą – więcej ciepłych potraw. Robimy to zupełnie instynktownie, dopóki ufamy intuicji i nasz organizm nie jest zbyt zanieczyszczony.
Dbając o sezonowość, świadomie wybierając składniki wzmacniamy swój organizm. Zbyt duża ilość zimnego termicznie pożywienia w okresie jesienno - zimowym, na początku tworzenia się stanu chorobowego, jest przyczyną wzdęć i kolek. Jeśli odpowiednio wcześnie nie zmodyfikujemy diety, możemy spowodować wytworzenie się śluzu w organizmie. Śluz powoduje zastoje energetyczne oraz upośledza funkcjonowanie układu odpornościowego, a co za tym idzie – zwiększa podatność na infekcje, osłabia śledzionę, która w młodym organizmie jest jednym z najsłabszych organów. Nadmiar śluzu, wilgoci w śledzionie, powoduje zaburzenia nie tylko w układzie pokarmowym, ale i w górnych i dolnych drogach oddechowych. Długo zalegający zimny śluz przekształca się w gorący śluz, który jest doskonałą pożywką dla bakterii chorobotwórczych. Warto, zamiast kuracji antybiotykowych w przypadku choroby, zniwelować przyczyny. Antybiotyk zniszczy bakterie, ale nie zniszczy przyczyny, a tym samym grozi nam błędne koło w postaci kuracji antybiotykowych, niszczenia flory bakteryjnej, osłabiania dodatkowo układu immunologicznego, który i tak jest osłabiony przez śluz.
Przyczyną powstania śluzu jest zbyt mała ilość ciepłych posiłków lub ich brak, nadmierne spożywanie zimnych termicznie produktów, spożywanie pokarmów zawierających nadmiar skrobi i białka. Warto diametralnie zmniejszyć lub wykluczyć podaż takich produktów jak krowie mleko, słodycze, rafinowane i przetworzone produkty, potrawy z białej mąki, owoce cytrusowe.
  • Mleko krowie zawiera kazeinę, której człowiek nie trawi. Zalega ona w organizmie, tworząc guzy w różnych częściach ciała, kamienie w nerkach, śluz, jest niestrawialne.
  • Słodycze zakwaszają organizm, wychładzają go, nie mając żadnych wartości odżywczych. Maluch jest chwilowo pobudzony dawką glukozy, ale jest niedożywiony, wychłodzony, ma kwaśne pH. Stąd już bardzo blisko do nadmiernej produkcji śluzu i infekcji.
  • Kolejnym niebezpiecznym produktem są cytrusy. Wbrew powszechnym opiniom o dużej zawartości wit. C, która wzmacnia naszą odporność, ich wychładzające właściwości biorą górę. W okresie jesienno-zimowym cytrusy są sprowadzane z półkuli, gdzie teraz zagościło lato. Natura wie co robi – tam służą one orzeźwieniu, nawilżeniu organizmu. Są zbierane jako niedojrzałe, dojrzewają w długiej podróży bez słońca na naszą półkulę. Nam w okresie jesienno-zimowym nie jest to potrzebne, wręcz przeciwnie! Zaufajmy naturze i sezonowości, cieszmy się z tego co daje nam nasz region.
Jesienią i zimą skupmy się na rozgrzewających przyprawach, takich jak imbir, kardamon, cynamon, na kaszach, szczególnie jaglanej (jest zasadotwórcza i bezglutenowa), zupach, daniach jednogarnkowych, orzechach, fasoli, warzywach takich jak: marchew, buraki, ziemniaki, kapusta. Są to produkty neutralne, wprowadzające równowagę w organizmie. Zrezygnujmy z mleka krowiego, jogurtów, bananów, pomarańczy, batoników i ciasteczek, produktów z białej mąki, aby zapobiec powstawaniu infekcji, aby nasze dzieci mogły cieszyć się urokami nadchodzącej jesieni brodząc w liściach. Spacery, niezależnie od pogody, są też dobrym sposobem na ćwiczenie układu odpornościowego. Dbajmy o siebie na co dzień :)




piątek, 5 września 2014

Mleko ryżowe

Tym razem mam dla Was przepis na mleko ryżowe, u nas sprawdza się jako dodatek do musli lub deser. Wystarczy ugotować brązowy ryż ( około 100 gram ), zmiksować z garścią orzechów włoskich, kilkoma figami, garścią wiórków kokosowych. Potem dodać wodę, miksować. Wody dodajemy tyle, aby uzyskać pożądaną konsystencję. U nas czasem mleko na śniadania czasem budyń na deser :)


czwartek, 4 września 2014

pana cotta z jaglanki

Wiecie co Wam powiem? Deser też może być zdrowy! Może być słodkawy, a nie rujnować trzustki i całego układu pokarmowego i odpornościowego. Może wspierać jelita w budowaniu prawidłowej flory bakteryjnej, może być zasadotwórczy, może być wartościowy i smaczny :)
Oto propozycja:

pana cotta z jaglanki

Użyłam:
  • 4 szklanek dobrej jakości mleka ryżowego waniliowego
  • pół szklanki kaszy jaglanej
  • łyżki kuzu
  • garści wiórków kokosowych
  • garści pestek z dyni i słonecznika
  • garści siemienia lnianego
  • do dekoracji: kakao lub karob w wersji dla alergików, wiórki kokosowe, borówki, jagody goji, polałam odrobiną syropu ryżowego

Kaszę ugotowałam na mleku, następnie dodałam do niej łyżeczkę kuzu, wiórki, pestki z dyni, słonecznik, siemię lniane. Dokładnie zmiksowałam, przełożyłam do miseczek, odstawiłam w temperaturze pokojowej ( można też do lodówki ). Gdy stężeje, przekładamy na talerz, dekorujemy i zajadamy.

Na zdrowie :)

środa, 3 września 2014

ABC jaglanki

Kasze to jedne z najlepszch źródeł węglowodanów. Jaglanka trochę zapomniana, obecnie coraz częściej gości na naszych stołach. I baaaardzo dobrze! Nie dość, że bezglutenowa, to z mnóstwem wartości. Oto kilka z nich:

- Kasza jaglana jako jedyna z kasz jest zasadotwórcza. To bardzo ważne, gdyż nasz jadłospis często obfituje w produkty kwasotwórcze, które sieją spustoszenie w naszym organizmie. W kwaśnym środowisku łatwo rozwijają się choroby, w tym nowotwory.
- Obfituje w witaminy z grupy B, wapń, żelazo, fosfor, potas, lecytynę.
- Ma korzystny skład aminokwasowy, obfituje w tryptofan, w połączeniu z roślinami strączkowymi, stanowi doskonałe i wartościowe źródło białka.
- Należy do kasz najłatwiej strawnych.
- Polecana dzieciom jako jedna z pierwszych kasz. Jaglanka jest bezglutenowa. Ostatnio sporo słyszy się o niekorzystnym działaniu glutenu, szczególnie pszenicznego. Przynajmniej w pierwszym roku życia poleca się podawanie kasz bez/niskoglutenowych: jaglanej, kukurydzianej, gryczanej, ryżu.
- Jest doskonała na słodko i na ostro, nadaje się do deserów, zapiekanek dzięki swojemu neutralnemu smakowi.

poniedziałek, 1 września 2014

Wege fasolka a la po bretońsku

Jestem typem proteinowym, wieczorem lubię a nawet powinnam dla dobrego samopoczucia zjeść coś białkowego. Tym razem padło na fasolkę. Pamiętam, jak gotowała ją moja mama. Smażona cebula na smalcu lub oleju, kiełbasa w połączeniu z fasolą typu Jaś i do tego koncentrat pomidorowy. trochę czasu minęło, moje gusta też się zmieniły i ewoulowały, ale smaki dzieciństwa pozostały. Postanowiłam trochę je odtworzyć, ale tylko trochę;)

Użyłam:
- czarnej fasoli, którą przez noc moczyłam
- 2 opakowania pomidorów z puszki ( używam ich, gdy nie mam czasu przygotować świeżych, czyli wtedy, gdy gotuję razem z Córcią )
-  dużą cebulę
- oliwy z oliwek
- kiełki fasoli mung
- paski selera konserwowego
- sól ziołowa, pieprz ziołowy, bazylia, tymianek, oregano

Fasolkę ugotowałam do miękkości, dodałam pomidory, przyprawy oraz podsmażoną na oliwie cebulę, pod koniec gotowania dodałam kiełki oraz seler.
Smacznego :)

Rękodzieła :)

W nawiązaniu do poprzedniego posta przedstawiam Wam efekty kilku wieczorów :)













niedziela, 17 sierpnia 2014

drugie życie

Uwielbiam robić COŚ z niczego, uwielbiam projektować, łączyć, szperać w szafach, szafkach w poszukiwaniu resztek włóczki, pruć stare, niemodne swetry nadawać im nowego znaczenia. Z resztek włóczki może powstać coś naprawdę wyjątkowego, co może sprawić przyjemność nie tylko mi ale i bliskim...radość i niepohamowana euforia w oczach Córki to nagroda za długie noce z szydełkiem w ręku :)

 A oto wąż, który powstał z resztek włóczki i starej kołdry.





Ten recykling przeniósł się u mnie na różne aspekty życia codziennego. Coś co z pierwotnego przeznaczenia było kocem, nam służy jako obrus. W większości ja i moja Córka ubieramy się w sklepach Second Hand. Z czasów dzieciństwa, kiedy moja ciocia zabierała mnie w takie miejsca,  kojarzyły mi się z nieprzyjemnym zapachem, koszem przepełnionym pogniecionymi, totalnie zniszczonymi szmatami...a teraz raj! Albo mi się w głowie poprzestawiało, ale poziom tego typu sklepów się zmienił. Lubuję się szczególnie w działach dziecięcych. Usprawiedliwiona tym, że Sara szybko rośnie wbijam TAM dość często. Znajduję niezniszczone, bo dzieci szybko rosną i wymieniają garderobę, markowe, dobrej jakości ubrania. Piszę, że markowe, bo widzę różnicę między ciuchami no name a markowymi, choćby tym, że są lepiej dopracowane, posiadają regulację w pasie, pomijając spranie, rozciągnięcie bluzek etc. Tyle, że nie wydaję na nie kilkadziesiąt czy kilkaset złotych a coś w przedziale 3 - 10 zł. Nie dość, że dziecię moje nie wygląda jak wszystkie wokół, nosi wielokrotnie wyprane ubranie, więc pozbawione chemii to ja wydaję grosze :)
Teraz mam parcie na pled....taki do łóżeczka, poszperałam, znalazłam, zabieram się do szydełkowania.....


sobota, 16 sierpnia 2014

kolejna wersja jaglanki

Jaglanka gości u nas na śniadaniu na przemian z mlekiem zbożowym. Jest ogrom możliwości, wariacji, sposobów podania. Dziś powstała taka:
Podprażyłam jaglankę, zalałam wrzątkiem, dodałam cynamonu i odrobinę anyżu, gotowałam al dente, dodałam:
- pestki dyni ( przeciwpasożytniczo) ,
- orzechy włoskie ( dla mózgu ),
- żurawinę ( dla nerek ),
- jagody goi ( dla wątroby),
- sezam ( bogactwo wapnia ),
- siemię lniane ( dobre tłuszcze i osłona jelit )
Gotowałam ciągle mieszając, aż kasza będzie miękka, dodałam odrobiny syropu ryżowego.
Smacznego :)

piątek, 15 sierpnia 2014

jaglanka z figami

Figi, choć w smaku słodkie, są pokarmem o działaniu zasadotwórczym. Wystarczy je pokroić i dodać do ugotowanej jaglanki, wymieszać z odrobiną wiórków kokosowych i mamy pożywne i zasadotwórcze śniadanie.
ph pokarmów jest ważne by zapobiegać rozmnożeniu grzybów i pasożytów w organizmie, by zapobiegać chorobom zwanym cywilizacyjnym a tak na prawdę wynikających głownie z nieszczelności jelit.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

zasadowy sok

Nie da się ukryć, pokarmy które jemy w większości nas zakwaszają, jedzenie ich w pośpiechu dodatkowo temu sprzyja. Aby cieszyć się dobrym zdrowiem i samopoczuciem warto zwrócić uwagę na to co i jak jemy. Dobrym panaceum na zbyt kwaśne pH są warzywa, szczególnie zielone.
u nas sprawdzają się świeże soki warzywne z dodatkiem sproszkowanego młodego jęczmienia. Sproszkowany sok z młodego jęczmienia odnawia równowagę kwasowo-zasadową. Jest najbardziej całościowym, zasadowtwórczym pokarmem. Zawiera całą gamę witamin, które aktywują enzymy pomagające w prewencji chorób i stanów patologicznych, oraz zapobiegają mnożeniu się w nas grzybów i pasożytów.
Młody jęczmień ma wysoką zawartość beta-karotenu, witaminy C, E i witamin z grupy B: B1, B2, B3, B6, biotyny, kwasu foliowego, kwasu pantotenowego i choliny, krewnej witaminy B no i chlorofilu rzecz jasna.

Wystarczy z dowolnych warzyw, u nas : marchew, pietruszka, seler w różnych proporcjach, wycisnąć sok, potem do szklanki soku dodać łyżeczkę sproszkowanego soku z młodego jęczmienia, wymieszać i wypić....na zdrowie!

niedziela, 10 sierpnia 2014

sezon jesienny

U nas ruszyły przygotowania do sezonu jesienno - zimowego :) Powstał ciepły sweterek zrobiony na drutach, granatowo - biały, zakładany przez głowę. Projekt mój, wykonanie mojej mamy :)


"bunt dwulatka"?

Im bardziej ufam swojej intuicji, im częściej daję jej dojść do głosu odrzucając sztampowe dogmaty w wychowaniu, tym bardziej przekonuje się, że to działa. Uczymy się budować dobrą relację, czasem robimy krok w tył, by potem zrobić dwa naprzód. Znajdujemy swoją, niepowtarzalną drogę w wychowaniu. Stosujemy własne rozwiązania biorąc pod uwagę dobro naszej rodziny, a nie po to by komuś się przypodobać, czy spełnić czyjeś wyobrażenie na temat właściwego wychowania.
Polecam Wam darmowego e – booka.

http://malybuntownik.dobrarelacja.pl/pobierz/



Jasno, zrozumiale o budowaniu dobrej relacji biorąc pod uwagę nie swoje oczekiwania względem dziecka, ale biorąc pod uwagę rozwój i uczucia Małego Człowieka, który nie jest „małym dorosłym” i ma swoje święte prawo do bycia sobą! A tym bardziej do tego, jak to się mówi „ dziecinnym”.

„Kiedy emocje biorą górę, dzieci mogą czuć się przytłoczone ich siłą. W którymś momencie nie wiadomo już, o co właściwie chodziło, jest tylko duet - małe dziecko i wielkie emocje. Niestety, jest to mieszanka wybuchowa i potrzeba kogoś, kto ją rozbroi. Kogoś dorosłego i opanowanego.Bardzo mi pomaga takie myślenie w tych trudnych momentach. Kiedy skupiam się na tym, że moje dziecko w tym momencie nie jest bezczelne, złośliwe i niewychowane, tylko bezbronne wobec targających nim emocji, naturalnym odruchem staje się potrzeba pocieszenia go. „

I dalej...

„Mówisz coś do niego, a ono Cię ignoruje. Udaje, że nie słyszy, choć wiesz doskonale, że to nieprawda. Potakuje, a następnie dalej robi swoje.Być może uznasz, że „testuje”. Nie przepadam za tym określeniem, bo sugeruje, że dziecko tylko czyha, by nas strącić z tronu, włożyć koronę i zacząć królować. Ewentualnie uznaje naszą władzę i sprawdza, na ile czujni jesteśmy w jej egzekwowaniu.Zdecydowanie jest mi bliższe założenie, że dzieci chcą współpracować. I dopóki nie
zagraża to ich autonomii, współpracują. Przerywają zabawę, by zasiąść do posiłku. Ubierają się, myją zęby, wychodzą z nami po zakupy. Przychodzą, kiedy je wołamy, oddają rzecz, o którą prosimy. Podają to,
co wskażemy. A kiedy w którejś z tych sytuacji mówią NIE, spadamy z krzesła. Jak to – NIE?!Odkąd przychodzimy na świat, aż do końca
naszych dni, doświadczamy w sobie działania dwóch silnych potrzeb:
Potrzeby autonomii, niezależności.Potrzeby przynależności do grupy
Nigdy nie udaje się osiągnąć idealnej równowagi, jednak staramy się – w miarę możliwości – zaspokajać obie te potrzeby.Dzieci pod tym względem działają bardzo podobnie. Niestety, kult posłuszeństwa dzieci
wobec rodziców bywa niszczący wobec potrzeby autonomii. „

dalej...

„Pomagaj dziecku rozładować emocje, gdy tylko widzisz, że sobie z nimi nie radzi. Pokaż, że ma prawo do przeżywania tego, co przeżywa – jakkolwiek irracjonalne i przesadzone mogłoby się to wydawać.
Jeśli zachowuje się w sposób niewłaściwy lub niebezpieczny, zatrzymaj je. Z delikatną stanowczością „

Amen.

sobota, 9 sierpnia 2014

domowa przyprawa, na zdrowie


Wystarczy parę składników, trochę inwencji i można stworzyć swoją przyprawę będącą jednocześnie suplementem. Ja postawiłam na wsparcie wątroby.

Użyłam:
- ostropestu plamistego
- jagód goji
- płatków migdałowych
- czarnego sezamu
- soli ziołowej
- pieprzu ziołowego

Zmieszałam wszystko w miseczce w różnych proporcjach, przełożyłam do młynka. Używam do potraw wedle uznania : zapiekanek, kasz, kanapek etc.

piątek, 8 sierpnia 2014

kabaczek, bezglutenowo


Dziś mam dla Was szybki przepis na kabaczka w bezglutenowym i bezmlecznym cieście naleśnikowym.

Potrzebujemy:
- kawałki kabaczka
- mąkę ryżową
- jajko "0"
- sól ziołową i pieprz ziołowy do smaku
- przegotowana woda

Mąkę z jajkiem, solą i pieprzem mieszamy razem z wodą do uzyskania gęstego ciasta naleśnikowego. Kawałki kabaczka maczamy w cieście, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 200 - 220 stopniach z termoobiegiem do zarumienienia ok. ( 15 min. ) - wszystko zależy od grubości kawałków kabaczka.

wtorek, 5 sierpnia 2014

opaski i czapeczki

Oto mój pomysł na jesienny lub późnoletni look dla Małej Modnisi

 opaski w różnych kolorach i rozmiarach ( dostępne od ręki )

czapeczki smerfetki dla najmłodszych w rozmiarze 56 - 62 cm. ( dostępne od ręki )

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

domowy suplement


Domowa produkcja suplementów, czyli moc witamin w naturalnej formie.

Użyłam:
herabaty „ Bomba witaminowa” ( nie ekspresowa ), skład: owoc dzikiej róży, jabłka leśnego, tarniny, berberysu, bzu, jarzębiny, głogu, maliny; burak ćwikłowy, płatki róży, porzeczka czarna owoc w różnych proporcjach
sproszkowanej skórki z dzikiej róży ( moc wit. C )
ziela karczochu ( korzystnie działa na wątrobę, produkuje się z niego leki na wątrobę, wpływa pozytywnie na poziom cholesterolu, działa przeciwdrobnoustrojowo )

Herbatę wraz ze skórką z dzikiej róży i garścią ziela zmieliłam w blenderze. Dodaję po łyżeczce do odrobiny 100 % soku z żurawiny, mieszam, pijemy raz dziennie. Jest moc !

niedziela, 3 sierpnia 2014

wariacje nt. mleka zbożowego: mleko ryżowe

Mleko zbożowe możemy zrobić w zasadzie z każdego zboża, będzie bardziej wartościowe, gdy to zboże będzie skiełkowane.
 Mleko krowie w naszym organizmie sieje spustoszenie. Początkowo efektów nie musimy widzieć, bądź je bagatelizujemy, przypisujemy czemuś inemu ( wzdęcia, bóle głowy etc. ), ale tak poważnie...mleko krowie ogromnie nam szkodzi, wywołuje m. inn. alergie, nietolerancje, astmy, zakwasza organizm tworząc wrota dla grzybów, pasożytów, chorób tzw. cywilizacyjnych.
Świetną alternatywą są mleka zbożowe, w naszym jadłospisie zagościły na dobre, smakują nie tylko mnie i mężowi ale również niespełna dwuletniej córeczce, która wcina je kilka razy w tygodniu w różnych formach.

Tym razem mleko ryżowe. Użyłam:
- 100 gr brązowego ryżu
- garści migdałów i orzechów laskowych
- garści wiórków kokosowych
- kilka fig, daktyli, moreli niesiarkowanych

Postępowanie jest takie jak w przypadku mleka jaglanego, czyli najpierw gotujemy ryż, odcedzamy, miksujemy razem z dodatkami, dolewamy wody dla uzyskania porządanej gęstości, miksujemy.

mleko jaglane, czyli zdrowa alternatywa dla trującego krowiego

przepis na pyszne mleko bez mleka czyli mleko jaglano migdałowe.

Potrzebujemy:
- 50 gr kaszy jaglanej
- wody do ugotowania kaszy
- pół litra przegotowanej wody
- 100 gr migdałów ( dałam wraz ze skórkami )
- 10 gr wiórków kokosowych
- 6 sporych moreli eko ( niesiarkowanych )
- odrobina soli himalajskiej
- odrobina wanilii

Kaszę ugotować, wodę odlać. Zmiksować kaszę wraz z migdałami, wiórkami, morelami, solą i wanilią. Po dokładnym zmiksowaniu dolać wodę, miksować aż konsystencja będzie jednolita.
Mleko smakuje jako napój sam w sobie, można używać go zamiast tradycyjnego, krowiego czy roślinnego, do płatków, budyniów etc.
Na zdrowie!

Rękodzieła, czyli mój czas dla siebie

 Czapa krasnoludka w odcieniach niebieskiego

 Czapka pilotka w odcieniach szarości i czarnego

 Komplet: spodenki i opaska w kolorze zielonym z brązowymi i żółtymi dodatkami

Komplet: spódniczka i opaska dla Małej Księżniczki w kolorze czerwonym i granatowym


cdn.......

Zielony koktajl, czyli tworzymy środowisko zasadowe


Bardzo ważne jest, by nasza dieta składała się z większej ilości produktów zasadotwórczych niż kwasotwórczych. Silnie zasadotwórczo działają zielone warzywa. Zakwaszony organizm to idealne środowisko do rozwoju przewlekłych chorób, szumnie zwanych chorobami cywilizacyjnymi. W takim środowisku dobrze czują się grzyby i pasożyty licznie zamieszkujące nasz organizm.

Koktajle to dobry pomysł, by przemycić dużą ilość zielonych warzyw w porcji napoju lub jak u nas w formie kisielu ( sprawdza się jako drugie śniadanie dla Córki ).

Potrzebujemy:
- dużą garść jarmużu
- duża garść sałaty rzymskiej
- dużą garść szpinaku
- awokado
- 2 garści zielonych winogron
- garść siemienia lnianego
- garść pestek dyni
- woda przegotowana ( wedle uznania co do konsystencji )
- ewentualnie syrop z agawy aby dosłodzić

Wszystkie składniki zmiksować, najlepiej smakuje na świeżo

P.S Im mniej cukru, czy to w formie owocowej - winogron czy syropu z agawy tym lepiej, zdrowiej. Cukier, niezależnie jaki, dokarmia nasze grzyby i pasożyty, oczywiście o NIEBO lepiej gdy użyjemy syropu z agawy niż białego cukru, syrop z agawy ma swoje pozytywne właściwości, cukier nie ma żadnych.

czwartek, 29 sierpnia 2013

wegańska cafe late


Kawę ugotowałam wg 5 przemian.
Do 250 ml wrzątku dodałam w kolejności szczyptę cynamonu, imbiru, goździka, szczyptę kardamonu, parę ziarenek soli, odrobinę skórki z cytryny. Po minucie gotowania dodałam łyżeczkę kawy, całość posłodziłam łyżeczką miodu wielokwiatowego. Schłodzone mleko kokosowe ( około 1/3 puszki) lekko ubiłam spieniaczem do mleka, dodałam do kawy. Posypałam kokosem i cynamonem. Mmmm

środa, 28 sierpnia 2013

wielorazówki



Pieluszka jednorazowa rozkłada się 500 lat! Zaśmieca  świat naszych dzieci.  Znajduje się w niej wiele substancji chemicznych, które mogą prowadzić do alergii. Najczęściej są to absorbery zamieniające mocz w żel oraz środki konserwujące i zapachowe. Pieluszki jednorazowe często prowadzą do odparzeń, co za tym idzie smarujemy dzieci licznymi kremami, maściami, zatykamy pory, skóra mniej oddycha i problem nawraca. Do wyprodukowania plastiku zawartego w jednej jednorazówce zużywa się około szklanki ropy, a na wyprodukowanie papieru zawartego w jednorazówkach dla jednego dziecka trzeba poświęcić 4-5 drzew! Przeciętny okres pieluchowania to aż 6000 litrów śmieci! Maluch spędza tysiące godzin w pieluszce, warto zadbać by była nie tylko praktyczna dla nas,  ale i zdrowa dla dziecka.
Świetną alternatywą są pieluszki wielorazowe! Wypróbowane i stosowane przez nas. Są wygodne w użyciu, jak zwykłe jednorazówki, a przy tym dbamy o delikatną skórę dziecka. Są praktyczne w użyciu, nie przemakają. Na rynku dostępnych jest kilka rodzajów:
- AIO- „all in one”, gdzie wkład jest integralny z otulaczem, najbardziej przypominają jednorazówki
- kieszonki- gdzie wkłady są osobno, wkładamy je w specjalną kieszonkę w otulaczu, może to być zwykła tetra, muślin lub np. wkład bambusowy.
- otulacze i wkłady. Otulacz utrzymuje pieluszkę na miejscu, wkładem może być tetra, muślin, prefold.
U nas spradzają się kieszonki. Mamy ich 20, wkładów bambusowych 30, pierzemy co drugi dzień ( dziennie zużywamy około 10 sztuk)
  Są bezpieczne dla skóry dziecka, wspomagają prawidłowy rozwój stawów biodrowych. Wielorazówki są ekonomiczne. Koszt jednej w zależności od rodzaju, firmy to rząd wielkości 30-60 zł. 20 takich pieluszek starcza nam na cały okres pieluchowania! Koszt jednego pampersa w mega promocji to około 50 groszy, w ciągu dnia wyrzucamy do kosza parę ładnych złociszy i tak przez ok. 2 lat. Wielorazówki pierzemy ( ilość wody potrzeba do jednego prania to ilość wody jaką spuszczmy w toalecie po każdorazowej wizycie), zatrzymujemy dla kolejnego dziecka lub sprzedajemy J Pieluchy mają regulacje wielkości dzięki napom, dlatego są idealne dla dzieci w każdym wieku i na każdym etapie wzrostu naszego dziecka. Poza tym są śliczne J Nie musimy stosować żadnych kremów i maści, skóra nie jest podrażniona. Pieluszkę " z cięższą" zawartością wystarczy przepłukać w wodzie i wsadzić do pralki z resztą. Pierzemy je razem z innym praniem Sary. Świetnie sprawdzają się do tego orzechy piorące i parę kropel olejku z drzewa herbacianego dodanego do przegródki na płyn do płukania,  który ma właściwości bakteriobójcze, a przy okazji pranie ładnie pachnie.

Rodzicielstwo Bliskości



Rodzicielstwo bliskości, jakie to logiczne i intuicyjne. Jeszcze przed zagłębieniem się w jego istotę i przed przeczytaniem Księgi Rodzicielstwa Bliskości autorstwa Williama i Marthy Searsów postępowałam zgodnie z filarami, a to dlatego, że ufam swojej intuicji J Mamy wybór i chwała za to!
Nosimy się, bo przecież niemowlaki nie manipulują dorosłymi, nie znają innego języka, nie umieją inaczej zakomunikować, że coś jest nie tak. Mało tego, psycholodzy piszą, że One same na początku nie wiedzą co jest nie tak, czują komfort i dyskomfort, więc nie płaczą bo manipulują, tylko, że coś nadal jest nie tak. Wbrew sugestiom o rozpieszczaniu, przyzwyczajaniu, nie dajemy się J Wiem, że dzięki temu Córcia buduje w sobie poczucie bezpieczeństwa. Budujemy naszą wspólną wyjątkową więź. Noszenie uspokaja, uczy dzieci o świecie, dostarcza mnóstwa bodźców, nie tylko wzrokowych, ale i ruchowych- stymuluje układ przedsionkowy. Dzieci czują się bezpieczne, gdyż ruchy przypominają te z okresu płodowego.
Karmię piersią. Cudowne uczucie móc dawać dziecku to co najlepsze. Czuć tę niezwykłą bliskość, intymność. Będziemy się karmić oby jak najdłużej, bo przecież mleko matki dostosowuje się do potrzeb dziecka. Niezwykłe jest też to, ze po zetknięciu się ust dziecka z brodawką, organizm matki automatycznie wytwarza przeciwciała przeciwko bakteriom z jakimi właśnie zderzyło się dziecko. Nie rezygnujemy z nocnych karmień, przede wszystkim dlatego, by zaspokoić potrzeby odżywcze, mleko nocą ma zupełnie inny skład. Jest bogatsze w składniki odżywcze i bardziej tłuste. W ciągu dnia również karmię na żądnie, Sarunia posiłki o stałej konsystencji zjada samodzielnie, próbuje różnych smaków, na początku większość była we włoskach, uszkach i na podłodze, teraz coraz więcej ląduje w brzuszku. Aby nie ograniczać jej eksperymentowania i nie zmuszać jej do papek, bo przecież nie chcemy wychować niejadka, tylko osobę o swoich preferencjach smakowych, bez traumy szpinakowej i traumy „masz to zjeść”, mleko z piersi to podstawa. Poza tym, podczas nocnych karmień wytwarzają się hormony odpowiedzialne za utrzymanie laktacji. Boska natura J
Śpimy razem, bo nam tak wygodnie, u nas się to sprawdza. W świetle badań spanie z dzieckiem jest co najmniej tak bezpieczne jak spanie osobno. Mało tego, okazuje się, że może zapobiegać śmierci łóżeczkowej! Podczas snu oddech matki i dziecka współgrają ze sobą, co ogranicza epizody bezdechu u dzieci. Maluchy wielokrotnie, częściej niż dorośli, przechodzą fazy snu płytkiego i głębokiego. To właśnie te przejścia rozbudzają dzieci. Poczucie bliskości, obecność, zapach mamy, poczucie bezpieczeństwa powoduje, że mogą spać dalej nie rozbudzając się. Przebudzamy się parokrotnie na przytulenie i mleko, nie muszę wstawać, palić światła, Jej i siebie rozbudzać, robię to niemal automatycznie, rano nie pamiętam ile razy się budziłyśmy. Uśmiech zaraz po przebudzeniu jest bezcenny. Poranne przytulanki z Tatusiem są najlepsze J
Reagujemy na płacz. To jest Jej język, nie dajemy jej się wypłakać - znamy już trochę rodzajów, dzięki temu możemy trafnie zinterpretować. Gdy dajemy się wypłakać, dziecko płacze coraz głośniej, potem płacz zanika, nie dlatego, że się wypłakało, ale dlatego, bo ma poczucie, że jego płacz nic nie znaczy. Poza tym im dziecko dłużej i głośniej  płacze tym rodzice są bardziej wytrąceni z równowagi i okazują złość. Jak ma czuć się niemowlak? Chcąc coś zakomunikować w odpowiedzi widzi wytrąconą z równowagi matkę i miną daleką od spokoju i zrozumienia. Większe niemowlaki tracą zdolność różnorodnego płakania - bo po co, skoro i tak go nie rozumiemy. Chcę się dogadywać z Córcią od pierwszego dnia, dlatego szukamy, uczymy się siebie, akceptujemy swoje potrzeby i dużo się przytulamy. Wychowujemy Ją nie dla nas, nie podporządkowujemy Jej pod siebie. Ba, to my teraz podporządkowujemy się pod Nią, po to by Ją poznać, zaspokoić jej potrzeby, poznać jej preferencje, zbudować poczucie bezpieczeństwa. W końcu po to by wyrosła na świadomą siebie, swoich potrzeb, szczęśliwą i zdrową Kobietę. Jestem przekonana, że Rodzicielstwo Bliskości nam w tym pomoże. Już działa!